Język rosyjski poznałem w łagrze
Z Karlem Dedeciusem rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert
Rz: Ze wspomnień „Europejczyk z Łodzi” wynika, że jako tłumacz debiutował pan w łagrze, i to w dosyć niezwykłych okolicznościach.
Rosyjskiego nauczyłem się w łagrze. Łaknąłem strawy duchowej, gazet, literatury pięknej, a przy okazji mogłem być pożyteczny. Schwytano dwudziestoletniego jeńca z dwoma metrami skradzionego materiału. Miałem mu przetłumaczyć, że za kradzież własności sowieckiej grozi kara 25 lat więzienia. Chłopak płakał i przysięgał, że nigdy więcej. Poprosiłem go, aby pozwolił mi wyjaśnić wszystko porucznikowi, on sam natomiast niech się w ogóle nie odzywa, bo mogłoby to być źle zrozumiane. Porucznik zapytał: „Co on powiedział?”. Szybko musiałem znaleźć okoliczności łagodzące: „Za trzy tygodnie rozpoczynają się uroczyste obchody rocznicy rewolucji październikowej, toteż brygada postanowiła udekorować drzwi wejściowe czerwoną flagą. Ten materiał był przeznaczony właśnie na nią”.
Oficer osłupiał i odpowiedział z zachwytem: „Wot mołodiec!”. Gniew i groźby ustąpiły miejsca pochwałom.
Do sowieckiej niewoli trafił pan spod Stalingradu.
Bitwa pod Stalingradem – jedyna, w której brałem udział, ale za to od początku do końca – stanowi kluczowe doświadczenie mojej młodości. To traumatyczne przeżycie niewątpliwie wywarło olbrzymi wpływ na moją osobowość i sposób postrzegania świata.
Czy to prawda, że walczący zawarli rozejm z okazji... świąt Bożego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta