Kiedy trzeba strzelać
Z Piotrem J., mieszkańcem podpoznańskiego Skórzewa, który w 2005 roku zastrzelił napastnika na terenie swego domu, rozmawia Maja Narbutt
Rz: Nowy minister sprawiedliwości Andrzej Czuma rozpętał dyskusję na temat dostępu do broni. Pan, jak rzadko kto w Polsce, musi mieć refleksje na ten temat. Broń daje panu poczucie bezpieczeństwa?
Bezwzględnie tak. Tylko teraz wszyscy już wiedzą, że ją mam. A bandyta nie ma prawa wiedzieć, że ktoś posiada broń. Na naszą korzyść działa element zaskoczenia. Z drugiej strony oczywiste jest już, że nie zawaham się jej użyć.
W sytuacji krytycznej odbezpieczył pan broń, krzyknął, że będzie strzelać. I celnie strzelił.
Czułem się zagrożony i to śmiertelnie. Była noc, cisza. W pewnym momencie łomot, wywalane drzwi, brzęk sypiącego się szkła. Co mogłem myśleć? Jak się czułem, gdy widziałem sylwetkę zbliżającego się w ciemności człowieka, który nie reaguje na moje krzyki. A za nim kontury innych ludzi.
Napastnikiem okazał się 18-latek, który był w konflikcie z pana synem.
Jeśli przychodzi grupa młodych ludzi, którzy mnie nie lubią, stają pod moim domem, rzucąją parę kamieni, są jakieś okrzyki, to może mi się to nie podobać. Ale mieści się w jakimś schemacie zachowań. Lecz jeśli spotykam się z zimną furią, wtargnięciem do mego domu, to jest to zupełnie coś innego.
Postarał się pan o pozwolenie na broń, bo czuł się zagrożony?
Nie miałem złudzeń. W mojej miejscowości włamano się i do wójta, i dwa razy do księdza, i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta