Somalijski tryumf woli
Od roku nie tylko USA, ale i kraje Europy oraz Rosja, Chiny i Japonia kierują w rejon Somalii okręty wojenne. Ale co z tego, skoro bezczelność współczesnych barbarzyńców zaskakuje dowódców flot? – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Jak to się dzieje, że piraci z Somalii, jednego z najbiedniejszych krajów świata, skutecznie paraliżują żeglugę na Oceanie Indyjskim? I dlaczego wysłannicy szacownych biur żeglugowych skwapliwie przesyłają na ich konta sumy rzędu 20 – 30 milionów dolarów?
Dzięki piratom z Rogu Afryki przypomnieliśmy sobie jakże niepoprawne od wielu dekad słowo „barbarzyńcy”. A barbarzyńcy wygrywają zawsze wtedy, gdy napadnięci bardziej boją się o swoje życie, niż czują misję obrony jakiegoś wyższego ładu.
Nie bronić się!
W 2008 roku somalijscy watażkowie zaatakowali 110 jednostek, z czego uprowadzili aż 42. Od początku tego roku, czyli w ciągu trzech i pół miesiąca, zaatakowali 54 statki, choć na razie porwali tylko 11 (stan na 15 kwietnia). Skąd ta eskalacja agresji?
Dzisiejszym ludziom morza wizja obrony statku wydaje się tak samo absurdalna, jak żołnierzom NATO np. skalpowanie pobitych wrogów
Kilka dni temu oglądałem, jak w studiu telewizyjnym gościł polski oficer marynarski handlowej pływający na norweskich statkach. Zapytany, dlaczego, zamiast płacić milionowe okupy, statki nie wynajmują zbrojnej ochrony, gość był autentycznie zdziwiony. Przecież w razie podjęcia walki ktoś z ochrony mógłby zginąć, nie mówiąc o przypadkowej tragedii, w której mógłby ucierpieć ktoś z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta