Kaczuzelski na prezydenta
Nawet po duserach z Wojciechem Jaruzelskim dla postkomunistów Lech Kaczyński będzie mniej wiarygodny niż Donald Tusk po rozmontowaniu IPN – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Sztabowcy Lecha Kaczyńskiego, analizując jakieś bardzo szczegółowe badania socjologiczne, najwyraźniej doszli do wniosku, że jeśli obecny prezydent może jeszcze liczyć na większą grupę wyborców – poza swoim żelaznym elektoratem – to jest tu już tylko lewica. Ta pragmatyczna kalkulacja teoretycznie jest prawidłowa: po tym, gdy w centrum polskiej sceny politycznej rozparła się Platforma Obywatelska, wyborców szukać trzeba na skraju owej sceny.
Ponadto doradcy prezydenta pewnie z sentymentem wspominają poprzednie wybory, gdy w drugiej turze kandydat PiS mógł liczyć na poparcie wielu lewicowych środowisk z Adamem Gierkiem (synem Edwarda) na czele. Kalkulują też, że w drugiej turze osłabieniem Platformy Obywatelskiej zainteresowani byliby politycy lewicy, przepychający się z partią Tuska na swoim skrzydle sceny politycznej.
Uśmiech do lewicy
Wszystkie te analizy brzmią wiarygodnie, tyle że nie biorą pod uwagę, iż w Polsce wyborcy (w przeważającej większości) podejmują decyzje przy urnie nie po szczegółowej ocenie sytuacji, ale pod wpływem takich czy innych emocji.
Doskonale zresztą wykorzystali to spin doktorzy PiS i Lecha Kaczyńskiego w kampanii z 2005 roku. Wykreowany wtedy symboliczny podział na Polskę liberalną i solidarną skutecznie nawiązał do obaw polskiego społeczeństwa z lat 90. Teraz – sugerowano – będzie ciąg dalszy. Donald Tusk, twórca KLD i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta