Europa wielu narodów
Nie przewiduję, aby w miejsce dzisiejszych narodów w ciągu kilkudziesięciu lat pojawił się jednolity naród europejski. Kultury narodowe na razie podlegają raczej globalizacji niż europeizacji – pisze konstytucjonalista
Dosyć często w polskim dyskursie politycznym spotkamy się z twierdzeniem, że kierunek rozwoju Unii Europejskiej, a nawet samo jej istnienie, stanowi poważne zagrożenie dla wchodzących w jej skład państw narodowych. Istotnie, pojawiały się koncepcje, zgodnie z którymi integracja europejska winna w dalekiej perspektywie prowadzić do zastąpienia na naszym kontynencie państw suwerennych przez wspólnotę o charakterze federacyjnym, złożoną z autonomicznych regionów i prowincji. Za przyjęciem takiego politycznego planu przemawiać miały dwa względy.
Historycznie ukształtowane europejskie państwa narodowe nie są dostatecznie silne i dynamiczne gospodarczo, by samodzielnie mogły się przeciwstawić wyzwaniom rzucanym przez wielkie, już istniejące i nowo wyłaniające się potęgi światowe. Stąd konieczność powołania do życia paneuropejskiej, silnie zintegrowanej struktury politycznej i gospodarczej.
Jednocześnie ważną potrzebą mieszkańców Europy jest zachowanie poczucia kulturowej przynależności, bycia u siebie i wśród swoich. Państwo pod nazwą Europa takiego poczucia nie zapewni. Mogą je natomiast dać ukształtowane od pokoleń regiony i prowincje. Tak więc sfederowana Europa powinna się składać z Toskanii, Walii, Mazowsza, Bawarii, Alzacji, Katalonii, Moraw, Siedmiogrodu itp. Plan takiego przekształcenia mapy naszego kontynentu daleki jest, jak dotychczas, od realizacji.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta