Przybywa pytań o Smoleńsk
Rząd od wielu miesięcy powtarza, że nie ma podstaw do wznowienia prac komisji Millera. Niedługo może się jednak okazać, że nikt już nie będzie chciał znać nowych ustaleń tego ciała – zauważa dziennikarz „Rzeczpospolitej".
Od czasu opublikowania wyników prac Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (zwanej też od nazwiska przewodniczącego komisją Millera) pojawiło się wiele zastrzeżeń do ustaleń rządowych ekspertów na temat katastrofy w Smoleńsku. Jednak za każdym razem, gdy zostają wykazane kolejne braki i nieścisłości, rząd Donalda Tuska twardo obstaje przy raporcie. Ta polityka wkrótce może się zemścić, bo szybko rośnie liczba wątpliwości, z którymi przedstawiciele komisji nie są w stanie sobie poradzić.
Jak kto mierzy
Pytania o konieczność wznowienia prac komisji Millera pojawiły się po ujawnieniu przez „Rzeczpospolitą", że biegli powołani przez Naczelną Prokuraturę Wojskową zmierzyli brzozę, na której rządowy Tu-154M miał stracić kawałek skrzydła, co z kolei miało być przyczyną beczki autorotacyjnej i uderzenia w ziemię. Okazuje się, że drzewo zostało złamane wyżej, niż opisali to rządowi eksperci. Reakcje były zaskakujące. – Przyczyną nie było zderzenie z brzozą, tylko zejście poniżej pułapu minimum – stwierdził rzecznik rządu Paweł Graś, zaskoczony pytaniem w radiowym studiu.
Przez kilka dni nikt nie przyszedł mu w sukurs. Zamilkł szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek, przedstawiany jako szef zespołu, który ma „walczyć z kłamstwami smoleńskimi", czyli bronić rządowej wersji przyczyn katastrofy. A...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta