Egipt a sprawa polska
Islamizacja kraju w czasach Mursiego była jeszcze gorszą receptą na bolączki 85 milionów Egipcjan niż gnuśne państwo Mubaraka – pisze redaktor naczelny „Rzeczpospolitej".
Kiedy przed trzema laty, na przełomie 2010 i 2011 roku, rozpoczynała się arabska wiosna, traktowano ją jako powiew politycznej świeżości i uznawano za wstęp do wolnościowej emancypacji regionu. Analogie do europejskiej wiosny ludów były dość powszechne i mało było sceptyków, którzy wieścili, że rewolucja, jak większość przewrotów w historii świata, może w dłuższej perspektywie przynieść więcej problemów niż korzyści. Po trzech latach poczucie świeżości przeminęło, liczba ofiar idzie w dziesiątki tysięcy i nawet największym optymistom opadają ręce.
Przegrana rewolucja
Czego w ogólnym nastroju entuzjazmu nie wzięto pod uwagę? Przede wszystkim przeceniono perspektywę dyscypliny demokratycznych przemian i nie doceniono realnej skali napięć i podziałów w praktycznie każdym z krajów, których dotknął powiew arabskiej wiosny. Mówienie dziś o naiwności rokowań sprzed trzech lat trąci banałem, ale prawdą jest, że europejscy i amerykańscy eksperci i komentatorzy dali się ponieść wizji demokratycznego ładu, która bardziej pasuje do naszych niż maghrebijskich realiów.
Racji nie mieli nawet ci, którzy zakładali, że istnieje niebezpieczeństwo powtórzenia się scenariusza z 2006 roku, kiedy wskutek wymuszonych przez Stany Zjednoczone wolnych wyborów przewagę w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta