Skarpety babci Marysi
Zbigniew Bródka, złoty i brązowy medalista igrzysk mówi "Rz" o adrenalinie na motocyklu, pasji, która zaczęła się w Domaniewicach, i desce Heidena.
Korespondencja z Soczi
Polska to jest naprawdę potęga lodowa, druga po Holendrach?
Zbigniew Bródka: Jesteśmy potęgą, ale wśród krajów bez hali lodowej. Tak bym to ujął.
Już pan widzi siebie w roli bohatera spotkań w szkołach i jednostkach straży pożarnej?
Nie potrafię sobie do końca uświadomić, jak to będzie wyglądać, czy koledzy powitają mnie z sikawkami, czy nie. Mam nadzieję, że nie zwariuję. Chciałbym zachowywać się normalnie i z zimną głową.
Czy w ramach poolimpijskiej radości sprawi pan sobie dodatkową frajdę, kupi na przykład nowy motocykl?
Nie kupię. Mam jeden i wystarczy.
Co pan trzyma w garażu?
Yamahę Fazera. Od zawsze uwielbiałem adrenalinę i szybkość. Motocykl mi dostarcza jednego i drugiego, ale mówię od razu: uważam na siebie, bezpieczeństwo jest istotne. W poprzednim sezonie w ogóle nie jeździłem na motorze, bo wiedziałem, jaka impreza jest przede mną.
Pan Szymajda wierzył, że wychowa mistrza. Ale i on miał wahania, czy dobrze zrobił,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta