Z dramatu też można żartować
Dany Boon | Słynny komik opowiada Barbarze Hollender o dzieciństwie, śmiechu i radościach życia.
Pana komedie podbiły francuski rynek. „Jeszcze dalej niż północ" obejrzało 20 mln pana rodaków, to był największy sukces w historii francuskiego kina. Teraz świetne wyniki ma „Przychodzi facet do lekarza". Zastanawiał się pan nad tym fenomenem?
Dany Boon: Szczerze? Nie. Ale myślę, że komedie omyłek, takie jak „Przychodzi facet...", zawsze znajdują widzów. To zresztą nie jest film wyłącznie o hipochondryku, chciałem powiedzieć coś o naszych narodowych fobiach. Podobnie jak w „Jeszcze dalej niż północ", gdzie próbowałem obalić kilka stereotypów na temat mieszkańców północy Francji. A poza tym moi bohaterowie są sympatycznymi ludźmi, dobrze nastawionymi do świata. Bardzo zwyczajnymi, bo ja też jestem zwyczajny. Film „Jeszcze dalej niż północ" to mój powrót do dzieciństwa: Philippe był naczelnikiem poczty, bo matka marzyła o takiej karierze dla mnie.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że został pan aktorem dla niej.
Bo tak było. Mama miała 17 lat, gdy zaszła w ciążę z 34-letnim Francuzem z północnej Afryki. Dziadek wyrzucił ją z domu i nie chciał jej widzieć do końca życia. Miałem pięć lat, gdy pojechaliśmy na ślub jej brata. Rodzina nie pozwoliła jej nawet wejść do kościoła. Mama płakała. Często była...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta