Nie będzie Budapesztu w Warszawie
PiS nie powtórzy sukcesu Fideszu
Afera taśmowa znów odświeżyła nieco już zakurzone hasło o „Budapeszcie w Warszawie". Ba, prezes Kaczyński w swoim zapędzie geograficzno-ideologicznym dotarł już nawet nad Bosfor, mówiąc: „Polska będzie jak Turcja. Ale najpierw zmiana władz i elit".
Jak wszelkie hasła o drugiej Japonii czy zielonej wyspie, także równanie do węgierskich bratanków zdaje się mocno naciągane, choć oczywiście istnieją argumenty za wzajemnymi porównaniami, a przynajmniej za baczną obserwacją. Podobieństwa naszej mentalności, poziom rozwoju i koleje losów w ostatnich dekadach pozwalają na wyciąganie interesujących wniosków. Czasami jednak idą one zdecydowanie za daleko.
Wojownik, nie statysta
Przede wszystkim Budapeszt podziwiany na prawicy to oczywiście Budapeszt Orbána. Tymczasem Jarosław Kaczyński to nie Viktor Orbán. Węgierskiego premiera można lubić albo nie, można mieć nawet wątpliwości co do czystości jego gry politycznej, ale jednego nie mogą mu odmówić nawet wrogowie: skuteczności. To bezwzględny gracz, który ogrywał przeciwników z precyzją szachisty przewidującego pięć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta