Z groźną miną, na paluszkach
Na ostatnim szczycie NATO zadowoliło się półśrodkami. Tymczasem, jeśli chcemy Rosję odstraszyć, to na pewno nie jedną brygadą i kilkoma bazami paliwowymi w Polsce – pisze publicysta.
Na początek trochę złośliwej demagogii. Podczas szczytu NATO w walijskim Newport przywódcy państw członkowskich postanowili, że następny huczny zjazd odbędzie się w Warszawie. Miał to być jeden z licznych gestów świadczących o tym, że Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie będą już w przyszłości traktowane jako „sojusznicy drugiej kategorii".
Polityka symboliczna
Taki szczyt to niewątpliwie zaszczyt. Trzeba będzie jednak zań zapłacić. Koszty organizacji szczytu NATO w Chicago w 2012 roku wyniosły ok. 55 mln dolarów. Koszty spotkania w Newport nie są do końca znane, ale zapewne były podobne. Za dwa lata Polska będzie musiała więc wydać całkiem dużo, żeby ugościć kilkadziesiąt głów państw, setki polityków, wojskowych i dziennikarzy. Część pieniędzy oczywiście się zwróci – zarobią hotelarze, restauratorzy, taksówkarze. Jaki będzie jednak rzeczywisty, polityczny efekt warszawskiej imprezy? W jakim stopniu to wydarzenie wpłynie na zmianę naszej pozycji w NATO? Otóż w żadnym. Tak samo jak szczyty w Pradze (2002 r.), Rydze (2006 r.) czy Bukareszcie (2008 r.) nie sprawiły, że Czechy, Łotwa i Rumunia awansowały z drugiej do pierwszej ligi sojuszu.
A teraz obiecana demagogia. Za 55 mln dolarów można kupić ok. 500 amerykańskich pocisków przeciwpancernych Javelin. Można też wydać te pieniądze na kilkaset rakiet...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta