„Zetki” potrzebują w polityce jakości
Rządzący, którzy dziś mają młodych totalnie gdzieś, nie zdają sobie sprawy, że to pokolenie jeszcze się z nimi porachuje – mówi nauczyciel Przemysław Staroń.
Wchodzące w wiek wyborczy tzw. pokolenie Z, czyli ludzie urodzeni po 2000 roku, nie jest w tej kampanii częstym celem wyborczej agitacji. Kilka razy słyszałem od polskich polityków, że trudno im się do najmłodszych wyborców zwracać, bo niewiele ich z nimi łączy. W ich opinii „zetki" siedzą tylko z nosem w smartfonach i niczym się właściwie nie interesują, mają być do granic indywidualistyczni i kompletnie niezainteresowani sprawami wspólnoty.
Pokolenie dzisiejszych nastolatków oczywiście w wielu kwestiach różni się od pokolenia nastolatków sprzed 30 lat, ale na poziomie emocji, uczuć i podstawowych potrzeb ci ludzie są tacy sami jak my – jak pokolenie Y, X czy tzw. baby boomers. Potwierdzają to kolejne badania, ostatnio na przykład raport „Gen Z: jak zrozumieć dziś generację jutra" Natalii Hatalskiej. Cały czas najważniejsze są wartości: miłość i bezpieczeństwo. Czyli rację miała panna Marple, bohaterka kryminałów Agathy Christie, która mówiła, że natura ludzka jest wszędzie taka sama.
A co się zmienia?
Jako trzecią wartość, obok miłości i bezpieczeństwa, Hatalska wymienia potrzebę rozwoju. I to też nie jest zupełnie nowa cecha, która nie pojawiałaby się w poprzednich pokoleniach, ale rzeczywiście „zetki" traktują ją inaczej, jako coś bardziej oczywistego, niż traktowały ją poprzednie pokolenia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta