Nowy wróg, stare podziały
Władze Chin i USA obawiają się rosnącej roli gigantów technologicznych, które mogłyby podkopać legitymację systemów politycznych – pisze prof. Uniwersytetu Łódzkiego.
Od momentu przejęcia władzy przez Donalda Trumpa Chiny zostały uznane za głównego konkurenta, a co za tym idzie, największego rywala Stanów Zjednoczonych. W dużym uproszczeniu, globalna scena polityczna przypomina tę z początku zimnej wojny. Zakończona wizyta Joe Bidena w Europie, w tym szczyt G7, rozmowy w kwaterze NATO, zdają się potwierdzać ten obraz, Amerykanie mobilizują swoich sojuszników.
Niezmienną, tradycyjną linią podziału jest kwestia ustrojowa, mamy więc z jednej strony autorytaryzm, zaś z drugiej system demokratyczny. Druga oś polaryzująca świat i wciąż pogłębiająca się przebiega między biednym Południem a bogatą Północą. Jednak czy tylko te stare podziały w stosunkach międzynarodowych są istotne w aktualnej sytuacji geopolitycznej? Nie, dziś państwo narodowe rywalizuje o władzę z międzynarodowymi korporacjami. Paradoksalnie ten problem dotyka wszystkich państw i jest osią łączącą interesy aparatu państwowego zarówno Chin, jak i USA.
Autorytaryzm a demokracja
Stany Zjednoczone, mające u swoich korzeni wartości antyimperialne, w swojej retoryce podnoszą kwestie wolności wyboru i samostanowienia jako najistotniejsze w prowadzonej polityce. Według Amerykanów Chiny są państwem o tendencjach imperialnych i tak też są określane w oficjalnych dokumentach. Poglądy te podpierane są narracją dotyczącą łamania praw człowieka, jak choćby ta z forum...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta