Taka polska historia
Historię z filmu „Braveheart” znają pewnie wszyscy; historia z następnych kartek naszego dodatku nieco się od niej różni, ale tak to bywa w przypadku celuloidowej opowieści. I o niej też chciałbym przesypać przez ten felieton garść uwag, o których nie wiem, czy nowe są, czy nie.
Wszyscy wiemy: opowieść jest to okrutna, grubo ponad moją miarę, bo w ogóle nie lubię odrażającej ślusarki tortur.
No ale cóż, Mel Gibson już taki jest i nie daj Boże, aby zrobił nam Sobieskiego, bo pewnie dostałbym zapalenia oczu od strumieni posoki lejącej się pod Wiedniem. Wiemy też, że „Braveheart” należy do modnego dziś gatunku szkockiego renesansu (czy może zgoła celtyckiego renesansu), który objawia się w kinie w różnych obszarach historycznego czasu. Przykład inny, a pierwszy z brzegu – „Rob Roy” ze świetnym Liamem Neesonem, który skądinąd ma się do literackiego pierwowzoru Waltera Scotta jak gęś do prosięcia. I tu, i tam szlachetny Szkot musi się zmagać z jakąś angielską paskudą o manierach zbliżonych do nieboszczyka Beowulfa.
Naturalnie jest w tym wiele racji, przynajmniej kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta