Skazany na patrona
W wieku 33 lat Sławomir Nowak został szefem gabinetu premiera. Ale jego kariera dobrze pokazuje, że młodość w obecnej polityce nie ma prawa kojarzyć się z buntem. Kiedy mówi, że nie ma pojęcia, co będzie robić za dziesięć lat, nie jest to kokieteria, lecz świadomość, po jak kruchym lodzie stąpa
Przystojny. Ambitny. Inteligentny. W doskonale dobranych garniturach, koszulach, krawatach. Gorliwy w budowaniu swej kariery. I pewnie z tego powodu nielubiany. „Wieczny asystent”, „kujon i lizus”, „bufon” – gdy popytać w politycznych kuluarach, takie opinie pobrzmiewają często. I lekko pogardliwe skrzywienie ust w uśmiechu pobłażania. Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska i jego prawa ręka, nie ma łatwego chleba w polityce. Nie tylko dlatego, że zdarza mu się demonstrować zbyt wielką pewność siebie, co oczywiście wywołuje rozdrażnienie partyjnych kolegów. Także dlatego, że urodził się zdecydowanie za późno.
Z Tuskiem nie od zawsze
Przyszedł na świat w grudniu 1974 roku. Bez szans na odegranie jakiejkolwiek roli w walce z komuną czy potem, w polityce lat 90. Pochodzi z gdańskiego Przymorza, wielkiego blokowiska z robotniczym raczej niż inteligenckim środowiskiem. Trudno tam było uciec od historii. Rodzice – jak opowiada Sławomir Nowak – oboje należeli do „Solidarności”, ojciec w Transbudowie, mama w poligrafii w urzędzie wojewódzkim. W latach 80. działali w podziemiu, drukowali książki.
Z dzieciństwa dobrze pamięta tamtą atmosferę. – Chodziłem do przedszkola na Dolnym Mieście, tam mieszkali dziadkowie. Zaraz obok były koszary. Pamiętam czołgi przejeżdżające pod oknami w styczniu 1981 roku. Potem gaz na ulicach, demonstracje. To był Gdańsk, nie dało się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta