Wiślana żegluga odpłynęła
Pierwszego maja ruszyła żegluga wiślana. W rejonie Warszawy pływać będą cztery statki pasażerskie. Przed wojną było ich ponad... czterdzieści.
W tym roku mija 180 lat od wypłynięcia na rzekę pierwszej jednostki z napędem mechanicznym. To paropływ – jak wtedy mówiono – „Victory”, sprowadzony z Anglii przez spółkę Wolicki-Berksohn. Bardzo szybko pozbyto się go, bo miał zbyt duże zanurzenie i grzązł w piachu.
Ostatnie wiślane parowce zniknęły z rzeki na początku lat 90. zeszłego wieku – „Bałtyk” oraz „Świerczewski”. Kupione przez aferzystę Ryszarda Grobelnego stały przycumowane przy brzegu Zalewu Zegrzyńskiego. – Statku trzeba pilnować jak krowy na łańcuchu – śmieje się emerytowany kapitan żeglugi śródlądowej Adam Reszka. – Kiedy nie ma bosmana, nikt nie widzi, że woda dostaje się do kadłuba, i statek tonie – mówi. Tak właśnie skończyły obie jednostki.
Był jeszcze „Traugutt”, którego chciano ratować. – Wyciągnięto go w Płocku na brzeg – dodaje kpt. Reszka. – Okazał się jednak strasznie skorodowany.
Do długich spacerów po rzece...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta