Andrzej Sikorowski: Konferansjer zaprawiony w gadaniu
Nie lubię zbiegowisk, źle się czuję na festiwalach i nie lubię konkursów. Poddawanie się ocenie w tak niewymiernych kategoriach jak sztuka jest dla mnie bzdurą
Będzie pan prowadził razem z Grzegorzem Turnauem Koncert Premier w Opolu. Lubi pan ten festiwal?
Podchodzę do niego z mieszanymi uczuciami. Po tym, co się stało w polskim show-biznesie, nie jest to moja impreza. Ale propozycja organizatorów nie była kuriozalna, nie wprawiła mnie w stan tremy. Prowadząc autorskie koncerty — jestem konferansjerem zaprawionym w gadaniu z audytorium niemal na co dzień. Problem mogą mieć producenci, bo postanowiliśmy nie być zapowiadaczami ciętymi z metra, którzy szpalerem idą do mikrofonu. Zgodziliśmy się na występ pod warunkiem, że pokażemy się w naszym naturalnym środowisku. To znaczy, że ja będę miał gitarę w rękach, a Grzegorz zasiądzie przy instrumencie klawiszowym. Oczywiście, jeśli piosenki będą do kitu, my ich nie będziemy w stanie obronić.
Kiedy po raz pierwszy oglądał pan Opole?
Kiedy po raz pierwszy było transmitowane. Kończyłem podstawówkę, to, co było w mediach, kupowało się na pniu. Nie można było się przełączyć na inny festiwal. Ale miałem wrażenie, że w Opolu odbywa się coś ważnego. Każdego roku kiedy kończył się festiwal, wyjeżdżałem na wakacje z gitarą i miałem co śpiewać. Opole dostarczało przebojów.A kiedy zaśpiewał pan w opolskim amfiteatrze pierwszy raz?W 1972 r. Nie będę ukrywał: czułem się zagubiony. Widziałem na próbach, że wszyscy starsi koledzy świetnie się znają. A ja byłem przerażony. Zaśpiewałem swoje w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta