Turniej prawie przegrany
Polska – Austria 1:1. Austriacy wyrównali po wątpliwym rzucie karnym w przedostatniej akcji meczu, Polacy prowadzili po golu Rogera ze spalonego. Teraz zostaje liczyć tylko na cud, czyli że Polska wygra z Chorwacją wyżej niż Austria z Niemcami
Wszystko wydawało się rozstrzygnięte. Polska część trybun wykrzyczała już „Roger, Roger”, a potem „Leo, Leo”, Artura Boruca zostawiając sobie najwidoczniej na koniec. Prezydent Lech Kaczyński mógł świętować na trybunach w bezpiecznej odległości od Lecha Wałęsy. Policzone było, ile bramek musimy strzelić Chorwatom w ostatnim meczu, by awansować, Austriacy jeszcze atakowali, ale bardziej sercem niż głową. O ile pierwsza połowa była koszmarem przerwanym przez gol Rogera, o tyle w drugiej nic nie zapowiadało nieszczęścia. Aż do pierwszej minuty doliczonego czasu.
Boruc ratował
Mariusz Lewandowski niepotrzebnie łapał w polu karnym Sebastiana Prödla, ale też gdyby za takie winy zawsze dawano karne, to w tym meczu powinny być co najmniej trzy. Sędzia jednak pokazał, że polski bramkarz ma stanąć naprzeciw strzelającego z 11 metrów Ivicy Vasticia. Wcześniej Boruc ratował nas w każdej sytuacji: rękami, nogami, pośladkami. Tym razem nie miał szans, Vastić strzelił znakomicie.
Gdy sędzia niedługo później skończył mecz, Leo Beenhakker odsunął od niego wszystkich swoich piłkarzy. Nie chciał ryzykować, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta