Jak walczyłem z pychą
Najbardziej pouczające było dla mnie spotkanie z ludźmi RCA z biura w Londynie. Prowadzili o swoich komercyjnych artystach rozmowy w stylu: „Co się martwisz, jak nie dogra, to dowygląda. Poradzimy sobie”. Myślę, że byłem wątkiem tragicznym w ich historii - mówi Stanisław Soyka
Rz: „Na miły Bóg, życie nie tylko po to jest, by brać/ Życie nie po to, by bezczynnie stać/ I aby żyć, siebie samego trzeba dać”. Uznałby pan słowa z „Tolerancji” za swoje credo?
"Tolerancja” to jest moja, mocno uproszczona wersja tego, czego Chrystus uczył o miłości. Są wiara, nadzieja i miłość. Z nich zaś największa jest miłość. Trudna formuła, bo przecież trzeba „ siebie samego dać”. Ale życie przekonuje, że najlepiej jest, gdy prawda, o której śpiewam, przejawia się w każdym naszym poczynaniu. Człowiek spełnia się przez drugiego człowieka. Spełnianie polega na tym, że zapomina się o sobie. To nie jest łatwe, jednak kiedy się udaje, nie tylko nie tracimy siebie, ale zyskujemy, stajemy się bogatsi. Kto był pana pierwszym muzycznym mistrzem?
Józef Janko, tata mamy. W niedzielę wyjmował z szafy elegancki garnitur z kamizelką, najbardziej wykrochmaloną koszulę i przepadał na całe przedpołudnie w kościele. Był bowiem organistą samoukiem, grał do mszy, a ja siedziałem obok. Zawsze korciły mnie jego organy. A że jak było się u dziadków, to się często śpiewało, mój głos zaczął się przedzierać przez inne. Dziadek mówił do mamy: „Dzioucha, ucz tego synka!”. Poszedłem do muzycznego przedszkola, a potem do regularnej klasy skrzypiec, gdzie okazało się, że muszę ćwiczyć i nie mogę wyjść na podwórko. Moje męki związane były z systematyczną nauką muzyki, natomiast...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta