Tusku, bierz przykład z Obamy
Barack Obama zaskoczył tym, że nie potraktował swojego zwycięstwa jako okazji do politycznej zemsty i rewanżu na pokonanych. W Polsce zaś pierwsze decyzje, jakie podejmuje zwycięska ekipa, zazwyczaj wiążą się z przygotowaniem quasi-raportów, których celem jest pognębienie poprzedników – pisze publicysta
Polską nie da się rządzić. I to nie tylko dlatego, że konstytucja nie dość jasno precyzuje kompetencje poszczególnych instytucji, ale dlatego, że doskwiera nam deficyt kultury politycznej i myślenia w kategoriach dobra wspólnego. Rodzimi politycy z podziwem spoglądają na amerykańskich kolegów po fachu. I sobie, i nam amerykańską praktykę polityczną stawiają za wzór. Dlatego, szczególnie w czasie amerykańskiej kampanii prezydenckiej, co rusz dowiadywaliśmy się o naszych parlamentarzystach, raz z lewa, raz z prawa, którzy pielgrzymowali za ocean, by podglądać, jak „robi się politykę w Ameryce”.
Tyle że edukacja naszych polityków, niestety, zaczyna się i kończy na kopiowaniu kampanijnych pomysłów Amerykanów. Tegorocznym hitem był Internet i YouTube jako główne forum kontaktu z wyborcami, które przyczyniło się do wyborczego sukcesu Baracka Obamy. Sęk w tym, że w USA kampania jest tylko przepustką do robienia wielkiej i poważnej polityki. Polityki, której wspólnym celem po wyborczej gorączce staje się dobro Ameryki i całego społeczeństwa.
Odwrót od demagogii
Cóż więc powinno bić po oczach Polaka, który obserwuje zakończenie wyborczej bitwy w USA? Przede wszystkim odwrót od demagogii. Dziś w USA nikt przytomny nie określa Obamy mianem mesjasza lewicy, jak to miało miejsce w czasie kampanii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta