Jestem z lasów i jezior
Z Marią Pakulnis rozmawia Jacek Cieślak
Rz: Czy kiedy Tadeusz Konwicki zaangażował panią do ekranizacji „Doliny Issy”, miało znaczenie pani litewskie nazwisko?
Maria Pakulnis: Chyba nie. Mówiono mu o dziewczynie, która ma litewską urodę, ale, jak Pan Bóg przykazał, wzięłam udział w castingu i po bożemu wygrałam. Potem doszło do splotu wielu zaskakujących okoliczności. Już po wygranym konkursie szłam ulicą Chełmską i natknęłam się na pana Konwickiego. Myślałam, że zemdleję z wrażenia. Poznał mnie, podszedł i przywitał się po litewsku. Spłonęłam. Było mi wstyd, że rodzice nie nauczyli mnie tego języka. Zdjęcia mieliśmy na Suwalszczyźnie.
Wtedy zdarzyła się niesamowita historia. Na plan pojechałam z Ewą Wiśniewską i Jerzym Kamasem. Z wrażenia przez całą drogę nie mogłam się odezwać. Na miejscu spisują moje dane, a kierownik produkcji zauważa, że moje mieszkanie w Warszawie jest vis a vis Konwickiego – na ulicy Górskiego, w tej samej klatce, na tym samym piętrze. Cały stan wojenny przeżyliśmy razem. Kiedy przychodziły do Teatru Współczesnego paczki z żywnością i ubraniami, dzieliłam się z panem Tadeuszem. Gdy ZOMO zamieszkało nieopodal nas w Domu Chłopa, razem wygrażaliśmy im pięściami z naszych balkonów.
A jak było na Suwalszczyźnie?
Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację na planie. Wokół polodowcowe pagórki, które w filmie udają Litwę, świeci słońce, błyszczy się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta