Jak stolica wracała za kółko
Warszawa dwukrotnie zaczynała być miastem zmotoryzowanym. Za drugim razem – tuż po przepędzeniu Niemców w 1945 roku
Podobno pierwszym samochodem w opuszczonej stolicy był willys z grupą rozpoznawczą 4. Pułku Piechoty Ludowego Wojska Polskiego. Świadkowie tamtych wydarzeń twierdzili, że nadjechał z północy w rejon Powązek, ale nie ujechał daleko, bo zatrzymały go gruzy. Niestety, w tym czasie lewobrzeżna część miasta nie miała ulic; na tym, co dawniej nazywano jezdniami, leżały góry cegieł, często zaminowane, a wraki nielicznych aut nie nadawały się do jazdy. Ale cóż to dla warszawiaków? Już w lutym wygrzebali ukryte przed Niemcami wozy i uruchamiali pojazdy porzucone przez okupanta podczas panicznej ucieczki.
Nowy oddech
Spójrzmy na wiek XIX – pierwszy automobil pojawił się w roku 1896, a po 13 latach powstało Towarzystwa Automobilistów Królestwa Polskiego. I z tej okazji będziemy mieli pod koniec tego roku fetę, do której dołączymy się stosownym wspomnieniem. Na razie jednak chcielibyśmy przypomnieć zapomniane czasy warszawskiej motoryzacji, czyli odrodzenie z drugiej połowy lat 40.
Początkowo po mieście jeździły tylko pojazdy wojskowe. Potem, gdy armia zezwoliła, do ruchu włączyło się kilka przedwojennych polskich aut, a następnie zdobyczne wozy niemieckie.
Interesująco wyglądają ogłoszenia gazetowe. I tak z „Życia Warszawy” wynika, że można było nabyć opla kadeta w dobrej kondycji lub mercedesa V 170 „w stanie pierwszorzędnym”. Najciekawiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta