Automacie, pozwól żyć
Hazard zabrał mu rodzinę, wpędził w depresję i omal nie pozbawił życia. Andrzej przez 30 lat był uzależniony od gry. – To jest groźniejsze niż alkoholizm – przestrzega. Leczył się dziesięć lat. Nie gra od dwóch
Co takiego jest w automatach, że uzależniają?
Andrzej: Cóż, siada się, gra i czuje euforię. W pewnym sensie można to porównać do seksu. Jesteś podniecony, serce wyskakuje z piersi, co chwila robi się sucho w gardle! I ten klimat; światełka, muzyczka – to wszystko powoduje, że szybko traci się poczucie czasu i rzeczywistości, jest się zupełnie odseparowanym od świata zewnętrznego. Proszę zauważyć, że w lokalach z automatami nie ma okien.
Pamięta pan, kiedy zaczął grać?
To były inne czasy. Wtedy poza kasynami w hotelach automaty nie były tak powszechne. Nie było bukmacherki, nie było hazardu internetowego. Nigdy nie grałem w kasynie. Najpierw były gry karciane, poker, brydż, kanasta. Wszystko na pieniądze. To było w latach 1978 – 1982. Pierwszy poważny kryzys miałem na studiach. Wpadłem w poważne długi. Byłem winien prawie roczną pensję oficera w wojsku. To nie były małe pieniądze. Wtedy nie nazywałem tego hazardem, ale nieraz grałem po kilka nocy z rzędu.
A jak było z automatami?
Chodziłem do Grand Hotelu i Tango, naprzeciwko Muzeum Narodowego. Jak już trafiłem na dobrą maszynę, nie mogłem jej odstępować. Nieraz potrafiłem czekać godzinę, dwie, aż się zwolni ta moja „ukochana przeklęta”. Nieraz kląłem i życzyłem śmierci temu, który ją zajął.
A inne formy hazardu?
Cały czas pogrywałem w jakieś totolotki, loterie, zdrapki. Dobrze,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta