Niech żyje Cesarz!
Na dawnym placu Napoleona, zwanym dziś Powstańców Warszawy, pojawić się ma znów pomnik cesarza Francuzów. Poprzedni zniknął w dość tajemniczych okolicznościach
Opisywana wielokrotnie miłość Polaków do Napoleona uzasadniała stawianie monumentów, ale kiedy zajrzeć do pamiętników z epoki, nie wszystko jest już takie oczywiste. Można zaryzykować twierdzenie, że szczególnie w Warszawie było to podlizywanie się, za które niewiele dostaliśmy, a i koszty tego „niewiele" były wysokie.
Wazelina oraz kariatydy
Napoleon przybył do naszego miasta w grudniu 1806 roku, a „Gazeta Warszawska" dała popis niebywałego wazeliniarstwa, pisząc, że przyjechał „pogromca uciemiężycielów i Podziw całego świata NAPOLEON Wielki". Nikt wcześniej ani później nie nazywał go tak, ale mieliśmy nadzieję na odbudowanie ojczyzny. Więc nic dziwnego, że wystawiono „dwa arki (łuki – przyp. red.) tryumfalne – pierwszy przy rogatkach Wolskich, drugi przed Zamkiem". Cesarz wyciął numer, gdyż jak podawała prasa, „przyjechał o północy konno z jednym tylko Mamelukiem, nikt o jego przyjeździe nie był uprzedzony (...) czekał na odwachu na otwarcie pokoi". Dopiero następnego dnia odbyła się wielka feta, a potem liczne bale, rauty i popisy lizusostwa. Wszędzie słychać było okrzyki: – Niech żyje Cesarz! Zapanowała „Napoleonmania, która u wielu, mianowicie wojskowych, przeszła w stan chroniczny".
Nasze uwielbienie nie zdało się na wiele, bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta