IV wersja przyszłości, czyli drugi cud gospodarczy
Oby rządzący uwierzyli w siłę społecznej przedsiębiorczości. Nie da się pomyślności Polski zbudować na inwestycjach za pożyczone pieniądze i przy przygniatającym coraz bardziej długu
Polska stała się jednak zieloną wyspą. Nowy rząd, który powstawał w czasie tężejącego w Europie kryzysu, nie mógł już liczyć na mityczne, reklamowane w kampanii wyborczej, miliardy. Zdany był tylko na siłę własnego społeczeństwa, które jest najbardziej przedsiębiorcze w całej Unii. W bliżej do tej pory nieopisanych okolicznościach przyjęty został program zmian porównywalny do tego, który przyjęto w końcu 1989 roku. Nikt wówczas, łącznie z dotychczas sprawującymi władzę, nie wierzył, że uda się kraj wyciągnąć z zapaści, reformując go jak dotychczas. Potrzebne było zawrócenie z drogi, która wiodła na skraj przepaści. Nie inaczej było i teraz. Zadłużenie przybrało rozmiar przekraczający ludzkie wyobrażenie. Zegar pokazujący jego poziom zaczął przypominać włączony wentylator. Przerwać ten mechanizm samozniszczenia mogła tylko fundamentalna zmiana systemu.
Ruch w sądach
Rozpoczęto ją od wymiaru sprawiedliwości, który i przed, i po wstąpieniu do Unii nie działał. W Polsce było więcej sędziów niż w niejednym kraju UE, a mimo to wymierzanie sprawiedliwości było w permanentnym stanie zapaści. Trudno określić inaczej stan, w którym przedsiębiorca otrzymuje rozstrzygnięcie sporu po blisko trzech latach. Nie powinna powtórzyć się sytuacja taka jak z budową obwodnicy w dolinie Rospudy, kiedy sąd wstrzymał inwestycję po trzech latach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta