Przeszli, by protestować przeciwko przemocy
Ok. 300 głównie młodych osób przeszło w „Marszu w imię Solidarności Społecznej i Poprawy Bezpieczeństwa w Mieście Łodzi".
Zorganizowano go po tym, jak 16 lutego na ul. Piotrkowskiej został w brutalny sposób zamordowany 20-letni Mateusz. Chłopak stanął w obronie swojej koleżanki. Wtedy 20-letni Rafał N. uderzył Mateusza 11 razy nożem. Ofiara zmarła na miejscu.
Uczestnicy marszu umawiali się na udział poprzez portale społecznościowe. – To był impuls w sercach, kropla, która przelała czarę goryczy – tłumaczyła Agata Tomaszewska, organizatorka marszu. Dodała, że chciałaby, żeby przemarsz wywołał dyskusję na temat bezpieczeństwa w Łodzi i spowodował zmiany.
Manifestanci zebrali się pod Łódzkim Domem Kultury, skąd ulicami Traugutta i Piotrkowską przeszli w milczeniu pod urząd miasta. Po drodze złożyli kwiaty i zapalili znicze w miejscu, w którym zginął 20-latek.
Zaraz po zbrodni władze Łodzi zapowiedziały, że na ulicach będzie więcej patroli policji i straży miejskiej, zwłaszcza w weekendy. Pierwsze wysłano na ulice w sobotę i w niedzielę. Sprawca zabójstwa i jego wspólnik w areszcie.