Szczęście i tragedia Majdanu
Kino | Film Siergieja Łoźnicy to ważny dokument o ukraińskim zrywie. Na ekranach od piątku - pisze Barbara Hollender.
- Ten film jest o nadziei? Cieszę się, że pani tak mówi – uśmiecha się do mnie Siergiej Łoźnica. – W rosyjskich recenzjach czytam, że to pogrzeb Majdanu.
Jego „Majdan" to ponaddwugodzinny dokument o czasie rewolucji ukraińskiej. Nie ma w nim żadnego komentarza, przemówień polityków ani natrętnej symboliki. Jest statyczna kamera, która obserwuje kijowski plac. Długo, nieruchomo. Łoźnica raz stawia ją na zapleczu, raz w centrum, niedaleko sceny. Obserwuje ludzi. „Majdan" nie ma też indywidualnego bohatera, przemówień, prób zagarniania dla swoich celów tragedii. Są ludzie, którzy zaczynają czuć się wolni. Za tę wolność gotowi są zapłacić wysoką cenę.
Spojrzenie z dystansu
– Świadomie zrezygnowałem z opowieści o pojedynczych osobach – tłumaczy mi reżyser. – Próbowałem pokazać los narodu. Mogłem rejestrować wszystko. Nikt mi w niczym nie przeszkadzał, nikt mnie znikąd nie wyrzucał. Milicja niewiele miała na Majdanie do powiedzenia, a uczestnicy wiecu na początku fantastycznie reagowali na widok kamery. Chcieli, by te obrazy poszły w świat. A potem naszej maleńkiej ekipy w ogóle nie zauważali....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta