Myśliwi pod medialnym ostrzałem
Presja organizacji „ekologicznych" zmieniała stopniowo wizerunek myśliwego, zrównując go wręcz z barbarzyńcą. Ostatni incydent legislacyjny w Sejmie doskonale to pokazuje – pisze adwokat.
Krzysztof Kuczyński
Proponowana ostatnio nowelizacja prawa łowieckiego wywołała ożywioną dyskusję, którą zdominowała raczej powszechna krytyka. W przekazie mediów więcej było niestety emocji i ocen niż rzetelnej dyskusji. Niepokoi, że opinia publiczna była wyraźnie dezinformowana o zakresie proponowanych zmian i ich uzasadnieniu. Niepokoi, gdyż na fali nierzetelnej krytyki marszałek Sejmu wycofał z obrad parlamentarnych projekt, który przewidywał wiele bardzo pożądanych regulacji. Przyjrzyjmy się pięciu wybranym, uwypuklanym w mediach zagadnieniom, by ocenić, jak działa machina medialna kształtująca nasze opinie.
1. Łatwiejszy dostęp do broni dla myśliwych?
Dowiadywaliśmy się, iż w wyniku nowelizacji myśliwi mieli zostać zwolnieni z obowiązku przeszkolenia, egzaminów strzeleckich czy badań lekarskich i psychologicznych. Tymczasem zasady wydawania pozwoleń na broń reguluje ustawa o broni i amunicji, której proponowane zmiany w ogóle nie dotyczyły (sic!). Zgodnie z jej zasadami każdy myśliwy przechodzi badania lekarskie i psychologiczne, zdaje egzamin z prawa łowieckiego i zasad posługiwania się bronią, wraz z jego praktyczną częścią. Myśliwi (podobnie jak sportowcy i kolekcjonerzy broni) nie muszą jedynie powtarzać badań psychologicznych co pięć lat. System mimo to działa. Nie słyszymy o wariatach ze sztucerami, a wypadki z użyciem broni na polowaniach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta