Żeby język giętki...
Jeśli w tekście prawniczym jest jakieś słowo, którego nie rozumiesz, pomiń je. Bez niego ogół tekstu nadal będzie zrozumiały. Wykładnia Pana Coopera wraca do mnie jak bumerang – pisze adwokat.
ALEKSANDER TOBOLEWSKI
Molier już w 1670 r. napisał: „U licha! już przeszło 40 lat mówię prozą, nic o tym nie wiedząc" („Mieszczanin szlachcicem"). By przenieść jego przesłanie na grunt współczesny i prawniczy, można by sparafrazować: u licha, od dawna mówię niezrozumiałym żargonem prawniczym, nic o tym nie wiedząc. Nie mogę się zaliczyć do ignorantów żargonu prawniczego, ba, czasami go – nieświadomie – używam w felietonach. Nieświadomie, bo jestem przeciwnikiem przekazywania bełkotu prawniczego niezrozumiałego dla większości odbiorców.
Refleksja ta wraca do mnie za każdym razem, gdy czytam tekst, który mimo wykształcenia prawniczego i wielu lat praktyki nawet dla mnie jest trudny do zrozumienia, a czasami wręcz niezrozumiały. Jeśli wywód – często dotyczący bardzo poważnych spraw – jest tak napisany, że przedstawione kwestie stają się niezrozumiałe nawet dla mnie bez sięgania po fachową literaturę, to jak może być zrozumiały dla osób bez wykształcenia prawniczego? Tekst kierowany do ogółu społeczeństwa musi być zrozumiały dla większości...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta