Umowy rezerwacyjne niewarte funta kłaków?
Przepisy nie regulują zasad zawierana umów rezerwacyjnych. Zdarza się więc, że są one niekorzystne dla klientów deweloperów. To wkrótce ma się zmienić.
Klienci Robyga idą do sądu. Deweloper wypowiedział im umowy rezerwacyjne mieszkań na osiedlu Yung City 2 na warszawskim Bemowie. Dlaczego? Bo nie uzyskał pozwoleń na budowę bloków. W jednym wypadku inwestycję zablokowała mu budowa metra.
Problem w tym, że ceny mieszkań poszybowały w górę. Teraz za te same pieniądze nie kupi się lokali o identycznym metrażu, takim jak rok czy dwa lata temu. Klienci Robyga chcą więc odszkodowań w wysokości odpowiadającej różnicy między ceną z daty zawarcia umów a obecną. Szanse na wygraną mają niewielkie.
Eksperci i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) nie mają jednak wątpliwości. Jak najszybciej powinno się uregulować zasady zawierania umów rezerwacyjnych. Nie ma przy tym potrzeby wprowadzania zakazu zawierania tego typu umów przed uzyskaniem przez dewelopera pozwolenia na budowę.
Różne sytuacje na rynku
Dziś umowy rezerwacyjne nie mają własnych uregulowań. Ich treść może być dowolna, a obowiązujące przepisy pozwalają zawierać je nawet, gdy deweloper nie posiada pozwolenia na budowę.
– Dochodziły do nas sygnały, że deweloperzy wycofują się z umów, żeby sprzedać mieszkania drożej. Z tego m.in. powodu chcemy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta