Pić po włosku
Pić po włosku
ROBERTO SALVADORI
Winobranie jest jednym z najradośniejszych wspomnień mojego dzieciństwa. Szczególnie ze względu na nożyce, którymi wreszcie mogłem się posługiwać, nie gorsząc tym nikogo. Całe dnie spędzane w bruzdach między szpalerami winorośli na skubaniu i ścinaniu gron. Wszyscy razem -- dorośli idzieci, kobiety i mężczyźni, ludzie ze wsi izmiasta. W słomianych kapeluszach czy chusteczkach na głowie dla ochrony przed słońcem, napełniali kosz po koszu. Ale chociaż działo się to w Toskanii, w "moim" regionie nie było win znanych ani cenionych. Winorośl rosła z trudem na gliniastych poletkach pnących się zboczami łysych pagórków. Owe "klepiska" (jak je określa miejscowa ludność) , rozsiane po całej okolicy między Pizą a Livorno, przypominają nieco krajobraz księżycowy. Ta jałowa ziemia rodzi nie tyle winne grona, co. .. skamieliny. Kiedyś było tam bowiem dno morza inie trzeba długo kopać, by doszukać się mnóstwa skamieniałych muszli i skorup.
W połowie dnia wszyscy rozsiadali się na twardym "klepisku", by zjeść przyniesione zdomu zapasy, które popijało się winem z poprzedniego rocznika. Białym, cierpkawym, cienkim, bez wyraźnego bukietu. Rustykalnym i wyzbytym pretensji skromnym owocem niewdzięcznej ziemi. Obcym rodzinie tych utytułowanych nektarów (Nobile di Montepulciano, Chianti classico,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta