Klan Szynaków: od kołodzieja do biznesmena
W gabinecie Jana Szynaki, właściciela sześciu fabryk mebli, stoi tartaczna deska. To „ostatnia deska ratunku”, prezent od przyjaciół. Żeby wiedział, że zawsze może na nich liczyć
Tym, co łączy kapitalistę Jana Szynakę z rzemieślnikiem Janem Szynaką i kołodziejem Janem Szynaką, jest nie tylko imię przechodzące w tym rodzie z ojca na syna, ale i stosunek do pracowników.
– Sukces rynkowy zależy od tego, czy pracownicy identyfikują się z firmą i są z niej dumni. Ci przedsiębiorcy, którzy chcieli się szybko dorobić kosztem ludzi, musieli wypaść z rynku. Opinia o pracodawcy szybko rozchodzi się w środowisku. Ja chcę, by ludzie nie łączyli kapitalizmu z rygoryzmem i zanikiem kontaktów międzyludzkich. Pracownicy mają odczuwać przyjemność z wykonywania pracy – mówi Jan Szynaka, przeglądając scenariusz weekendowego letniego festynu, który tradycyjnie dla załogi urządza w Lubawie.
Pruska gospodarność
Lubawa to miasto na styku kultur i państwowości. Przez stulecia za miedzą zaczynały się Prusy. Kraina porządku, czystych obejść i gospodarnych ludzi. Lubawianom nie wypadało być gorszymi od sąsiadów. Podglądali, po polsku zazdrościli, ale i nauczyli się tej niemieckiej gospodarności. Widać ją tu do dziś.
Miasto liczy niecałe 10 tysięcy ludzi. Bezrobocie tu zawsze było najniższe na Warmii i Mazurach, a prężnych firm dostatek. Jest wśród nich giełdowa Lubawa SA, zakłady Ikei (Swedwood-Polska), duża mleczarnia, kilka zakładów stolarskich i fabryk mebli robiących tak oryginalne wyroby, jak meble ze szkła czy luster. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta