Narty pędziły jak szalone
Polki na szóstym miejscu. To był porywający bieg sztafetowy 4 x 5 kilometrów. Miejsce Polek, najlepsze od igrzysk 1968 w Grenoble, cieszy prawie jak medal. Kwalifikacje skoczków odwołano z powodu silnego wiatru
Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk, wiedział, co mówi, przewidując, że po trzech zmianach Polki mogą być blisko najlepszych. Ale mistrzyni świata zaraz po swoim biegu zapytana, jaka jest moc tej sztafety, powiedziała: – Nie ma mocy. I od razu wyjaśniła, że moc jest wtedy, kiedy zespół walczy o jeden z medali. A w tym składzie na takie marzenia jest jeszcze za wcześnie.
Kowalczyk pobiegła na pierwszej zmianie jak przystoi mistrzyni świata. Dość szybko wyprzedziła Finkę Pirjo Muranen i sama pomknęła do mety. Na strefę zmian wbiegła pierwsza, ale jej przewaga nad Muranen i Rosjanką Aleną Sidko nie była duża. – W tak trudnych warunkach zrobiła, co mogła – powie później Józef Łuszczek, którego córka Paulina Maciuszek biegła na ostatniej zmianie.
Córka mistrza z Lahti i znanej polskiej biegaczki Michaliny Maciuszek przyznała, że nie wiedziała, na której jest pozycji, gdy ruszała na ostatnie pięć kilometrów. Emocje były tak wielkie, że odbierały jasność myślenia. – Każda z nas wiedziała jednak, że musi biec do utraty tchu, dać z siebie wszystko – dodała Sylwia Jaśkowiec. Dwukrotna młodzieżowa mistrzyni świata ruszyła na swój odcinek na piątej pozycji. Biegnąca przed nią Kornelia Marek robiła, co mogła, ale jak tu się skutecznie ścigać z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta