Historia jako przestępstwo
Polityka sięgająca po „argumenty historyczne” staje się niebezpieczna , gdy próbuje narzucić konsensus, którego już nikt nie może podważyć
„Historia jest ciągiem kłamstw, których się nie kwestionuje”. Tak to właśnie może wyglądać z punktu widzenia władzy. Kiedy Napoleon wypowiadał tę „złotą myśl”, był już po przegranej bitwie pod Waterloo. Wiedział, że sam traci władzę – także władzę nad tak rozumianą historią. Problem w relacji między władzą a historią zaczyna się, gdy ta pierwsza czuje się na tyle niepewnie, by szukać wzmocnienia w cynicznym manipulowaniu obrazem historii, a zarazem jest na tyle silna, że może rzeczywiście myśleć o wymuszeniu zgody co do interpretacji każdego interesującego ją szczegółu historii i całego jej sensu. 2000 lat przed Napoleonem pierwszy cesarz Chin, zdając sobie zapewne sprawę, jak trudno jest wymusić zgodę co do wspólnej interpretacji przeszłości, poradził sobie z tym problemem bardziej radykalnie: nakazał, jak wiemy, likwidację historii jako nauki i spalenie książek o tematyce historycznej.
Współczesne działania władców są pozbawione tej śmiałości. Pojawiają się jednak ostatnio interesujące inicjatywy legislacyjne i działania „bezpośrednie” władz (rozmaitych), które zdają się otwierać nowe możliwości opanowania przeszłości i karania swawolnych jej badaczy.
Rosyjskie „imperium historyczne”
Odnajduję takie możliwości w przygotowanym przez rządzącą w Rosji partię projekcie federalnego prawa „O przeciwdziałaniu rehabilitacji w nowych państwach niepodległych na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta