Księżniczka rozpaczy
Z Isabelle Huppert rozmawia Barbara Hollender
Rz: Powiedziała pani kiedyś, że aktor musi być jednocześnie żołnierzem i księciem. Co to właściwie znaczy?
W tym zawodzie trzeba nauczyć się czekać jak udzielny książę, do którego zgłaszają się ludzie z rozmaitymi propozycjami, ale czasem trzeba samemu iść na wojnę, inicjować projekty, walczyć o swoją pozycję.
Która z tych dróg jest pani bliższa?
Zdecydowanie ta pierwsza. Zdarza mi się, że inicjuję albo wchodzę w produkcję filmów, ale robię to rzadko. Na szczęście życie i kariera tak mi się ułożyły, że nie musiałam zostać bizneswoman.
Przypominam sobie role, dzięki którym zyskała pani międzynarodowy rozgłos: w „Cezarze i Rozalii” Claude’a Sauteta, „Violete Noziere” Claude’a Chabrola. Przede wszystkim jednak zapamiętałam panią jako wzruszającą, uczciwą i kruchą koronczarkę z filmu Goretty.
– Grając tę rolę, nie miałam jeszcze 25 lat – i to było błogosławieństwo. Zwykle od młodych aktorek wymaga się bardzo „zewnętrznego” aktorstwa. Liczy się figura, ładna buzia, seks i ekspresja. Dzięki Goretcie miałam szansę zakosztować aktorstwa skupionego, przyciszonego, „wewnętrznego”. Takiego, które potem starałam się uczynić swoją wizytówką.
Od tamtej pory minęło ponad 30 lat. Zastanawiam się, czy ocaliła pani w sobie coś z tamtej dziewczyny?
Ja w życiu prywatnym nigdy nie byłam bezbronną koronczarką, bo wszystko mi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta