Mikrofon na żyrandolu
Z Krzysztofem Cugowskim rozmawia Jacek Cieślak
RZ: Skąd u pan głos jak dzwon?
Krzysztof Cugowski: Skąd? A znikąd! To, że śpiewam, jest wyłącznie kwestią przypadku. Wprawdzie chodziłem do szkoły muzycznej przez całą podstawówkę i liceum, jednak poza chórem nie wykazywałem specjalnie ani ochoty, ani talentu do śpiewania. A kiedy nie miałem już siły ćwiczyć na fortepianie i klarnecie, rodzice przenieśli mnie do ogólniaka i przestałem interesować się muzyką. Dopiero po maturze zacząłem się bawić z kolegami w zespół.
A w domu się śpiewało?
Kolędy w czasie świąt. Rodzina nie miała tradycji muzycznych poza wujkiem, który był nauczycielem i skończył wydział skrzypiec w Poznaniu. Kiedy już zacząłem śpiewać, a nawet śpiewaniem zarobkować, dla mamy była to wielka niespodzianka i rozczarowanie jednocześnie. Rodzice myśleli, że będą mieli syna z porządnym zawodem, prawnika albo urzędnika, a nie komedianta. Mama jeszcze kilka lat przed śmiercią, a było to całkiem niedawno, podpytywała mnie delikatnie, czy nie mam zamiaru skończyć studiów prawniczych. Odpowiadałem: „Tak, mamo, ale jak już będę miał więcej czasu, bliżej emerytury”.
Urodził się pan w 1950 roku. Jak pan zapamiętał najgorsze czasy PRL?
Moi rodzice przeżyli wojnę we Włodzimierzu Wołyńskim. Tak jak wielu Polaków mieli nadzieję, że spod okupacji radzieckiej wyzwolą ich Amerykanie i wszystko wróci do normy. Ale w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta