Granice politycznego kompromisu
20 lat po upadku komunizmu powoli zanika nieprzekraczalna granica, która uniemożliwiała niektóre sojusze partyjne. Jak w tej sytuacji nie dopuścić do tego, by pragmatyzm polityczny przeistoczył się w cynizm? – rozważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Porozumienie między PiS a SLD w sprawie TVP może się stać dobrym punktem wyjścia do analizy stanu polityki w Polsce. Wydawałoby się, że jest to sojusz najmniej prawdopodobny. PiS wielokrotnie deklarował, że z SLD w żadne układy nigdy wchodzić nie będzie. Dla polityków SLD i jego twardego, wyborczego jądra PiS uosabia wręcz polityczny koszmar. Nic dziwnego więc, że żadna z tych partii oficjalnie do sojuszu się nie przyznaje. Ot, nastąpiło porozumienie w KRRiT, które umożliwiło wybór rad nadzorczych mediów publicznych, te zaś wybiorą ich prezesów. Politycznych targów nie było.
SLD ma większe możliwości, by trzymać się tej wersji. Tomasz Borysiuk, członek Krajowej Rady, który – dogadując się z trojgiem nominowanych przez PiS kolegów – umożliwił wybór rad nadzorczych, został wysunięty przez Samoobronę. W rzeczywistości medialna reprezentacja partii Andrzeja Leppera składała się wyłącznie z postkomunistów. Po załamaniu się postkomunistycznego medialnego układu, który runął przy okazji afery Rywina, jego przedstawiciele bezzwłocznie zaciągnęli się do Samoobrony. Był to jednak tylko chwilowy alians.
Postkomunistyczny układ to zjawisko dużo szersze niż jego polityczna emanacja, jaką stanowi SLD. Jest to rozbudowana sieć wspólnych interesów, na którą nakłada się rodowodowo--ideowa wspólnota. Ten układ był niezwykle silny w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta