Za mało odwagi do prywatyzacji
Uzyskanie jak największych kwot ze sprzedaży państwowych firm nie powinno być głównym celem tych działań
Przejmując w listopadzie 2007 r. nadzór nad 1,3 tys. spółek z udziałem Skarbu Państwa, obecny rząd miał wyjątkowo korzystną pozycję wyjściową. Wydawało się, że na tle dotychczasowych osiągnięć prywatyzacyjnych (0,6 mld zł przychodów w 2006 r. i 1,94 mld zł w 2007 r.) stosunkowo nietrudno będzie wykazać się przedstawicielom najbardziej liberalnego ugrupowania w parlamencie. Można więc było się spodziewać szybkiej sprzedaży akcji spółek, których prywatyzację blokowały dotąd odmienne względy ideologiczne: KGHM, PKO BP, GPW, koncernów energetycznych: PGE, Tauron, Energi, Enei, Ciechu i innych zakładów chemicznych, LOT i Ruchu.
Tymczasem po dwóch latach państwo odgrywa nadal we wszystkich tych firmach dominującą rolę, a państwowe kolosy odpowiadają za wytworzenie jednej czwartej PKB (w Europie średnia wynosi poniżej 10 proc.). Kwotowe podejście do prywatyzacji, jakie prezentuje resort skarbu (plan osiągnięcia rekordowych 36,7 mld zł do końca 2010 r.) przysłania najważniejsze przesłanki, jakimi powinien kierować się liberalny rząd. A mianowicie: przekonanie o trwałej nieefektywności przedsiębiorstw państwowych wynikające m.in. z nieskutecznego nad nimi nadzoru, dążenie do likwidacji istniejących barier dostępu do rynku spowodowanych silną pozycją podmiotów kontrolowanych przez Skarb Państwa czy traktowanie państwa jako skutecznego regulatora i gwaranta ochrony obrotu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta