Jądro polskości
Rozmowa z Janem Rokitą
Rz: Po co przychodzili ludzie na Krakowskie Przedmieście w Warszawie, czy w podobne miejsca w innych polskich miastach, po katastrofie samolotu z prezydentem?
Jan Rokita: Ja chodziłem, bo miałem poczucie, że tam buduje się polska wspólnota. Pamiętam, jak siedzieliśmy w tamtą pamiętną sobotę po południu z moim przyjacielem w kawiarni. Ja szedłem na mszę na Wawel, a on tłumaczył mi, że nie może pójść, bo jego dziecko czeka u sąsiadów. Powiedziałem: „Oszalałeś, tam za chwilę będzie się odbywał ceremoniał polskości!”. Zostawił dziecko i też poszedł.
A może ludzie przychodzili, bo czuli, że coś ważnego się dzieje z ich państwem? Albo po prostu szli, bo rozgrywał się ciekawy, emocjonujący spektakl?
Ludzie nie przychodzili ani dla państwa, ani dla spektaklu. Nasi rodacy mają dość nisko rozwinięty instynkt państwowy. A już zwłaszcza ceremonie państwowe są w Polsce puste, drętwe i wyzbyte społecznej emocji. Spektakle, happeningi, oczywiście, zawsze ściągają gapiów. Ale na krakowskim Rynku w dniu pogrzebu gapiów nie było. Ludzie szli, żeby we wspólnocie uczcić bohatera i przeżyć emocję patriotyczną. Lech Kaczyński, zmarły tragicznie prezydent, w ciągu kilkunastu godzin po swojej śmierci stał się symbolem poświęcenia, miłości ojczyzny, patriotyzmu, bezinteresowności, wszelkich możliwych cnót osobistych i publicznych. Przegrany za życia i zwycięski zza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta