Luksus po chińsku
Po firmach, które na świecie szukają surowców, na zakupy rusza druga fala kapitału z Państwa Środka. Chińczycy mają pieniądze i nie wahają się ich użyć
Późny wieczór przy Harbour City – w luksusowej dzielnicy Kowloonu, części Hongkongu na stałym lądzie. Grupki młodych, dość skromnie ubranych ludzi obładowanych torbami z najdroższych domów mody – Diora, Chanel, Versace, Vuittona. Gdyby nie te torby, można by pomyśleć, że to wycieczka licealistów z prowincji, która przyszła pierwszy raz w życiu popatrzeć, jak wygląda prawdziwy luksus.
Tymczasem to przedstawiciele rosnącej grupy konsumentów, dzięki którym wiele światowych firm w dobrej kondycji przetrwało światowy kryzys finansowy. To Chińczycy z północy, którzy zorganizowanymi grupami przyjeżdżają na zakupy do Hongkongu, bo tu jest o wiele taniej niż „na górze mapy”.
W kraju do cen hongkońskich doliczany jest 17,5-proc. VAT, 10-proc. podatek konsumpcyjny i dodatkowo jeszcze 24 proc., którym obciążane są najbardziej luksusowe towary. Dlatego sklepy wielkich marek w Chinach służą bardziej jako okna wystawowe niż prawdziwe sklepy. Dla wielkich kreatorów mody nie jest to znaczna inwestycja, bo z kolei każde centrum handlowe, każda główna ulica w centrum chce mieć choć jeden sklep wielkiej marki, więc czynsz jest minimalny, często nawet nie muszą go płacić w ogóle. Za darmo można się też ogłaszać na zewnątrz centrów handlowych.
Blahnik i Choo jadą do Szanghaju
Chińscy łowcy luksusu najczęściej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta