Nie mogłam być cenzorem
Pod Pałacem Prezydenckim ludzie byli piękni i pełni dobrych uczuć. A jeśli mówili ostre słowa, wynikało to z ich troski o kraj – twierdzi autorka filmu „Solidarni 2010”
Rz: Dlaczego pani film jest tak jednostronny?
Ewa Stankiewicz: Nie roszczę sobie pretensji do całościowego uchwycenia procesu żałoby. Nie chciałam tym filmem nikogo podzielić czy urazić. Chciałam tylko przekazać to, co na własne oczy widziałam pod Pałacem Prezydenckim. Przeprowadziłam kilkaset rozmów z ludźmi, którzy byli pod Pałacem, i gwarantuję panu, że to, co znalazło się w filmie, jest dla nich w pełni reprezentatywne. Tak tam po prostu było. Starałam się przekazać głęboką potrzebę złączenia się w bólu, wzajemnego wsparcia, ale i troskę o państwo, najpoważniejsze obawy dotyczące przyczyn katastrofy i dezaprobatę wobec mediów, czyli te emocje, które były obecne wśród osób zgromadzonych pod Pałacem.
Naprawdę nie było tam nikogo, kto by miał choć trochę odmienne zdanie – na przykład dotyczące oceny prezydentury Lecha Kaczyńskiego?
Nie wszyscy, którzy przyszli pod Pałac, byli wcześniej jego zwolennikam. Jednak niemal wszyscy wypowiadali się o prezydencie ciepło, często podkreślając, że jego obraz w mediach był fałszywy. Na kilkaset rozmów tylko jedna osoba powiedziała mi, że bardzo źle ocenia Lecha Kaczyńskiego i uważa tę całą żałobę za grubą przesadę.
Tej wypowiedzi nie było w filmie. Dlaczego?
Bo kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta