Czytanie jako akt odwagi
W bibliotece mojego dzieciństwa książki mogły więcej niż ludzie. Stały na półkach jak zdyscyplinowana armia – dumne, milczące i skryte.
Tylko najnowsze tytuły, sprowadzane raz w miesiącu, prężyły się, wystawiając okładki na widok publiczny. Ich areną był niewielki stolik, przykryty zielonym suknem, ustawiony reprezentacyjnie – naprzeciwko drzwi wejściowych. Reszta tomów odsłaniała jedynie grzbiet z tytułem i nazwiskiem autora. Zaintrygowana ich tajemnicą, a jednocześnie onieśmielona ciszą i powagą wędrowałam wzdłuż regałów z przekrzywioną głową, czytając ułożone bokiem litery.
Żeby poznać treść, trzeba było naprężyć mięśnie, rozsunąć ściśnięty batalion „literatury dziecięcej i młodzieżowej”, wyciągnąć tom prędko, nim szereg się przegrupował i znów zakleszczył, pochłaniając tę odrobinę wolnej przestrzeni, jaką pozostawiła po sobie wyjęta książka. Cała operacja była ryzykowna, bo można było przytrzasnąć palce, a jeśli tytuł okazał się nieciekawy, należało pokonać wstyd i wezwać na pomoc bibliotekarkę. Ona jedna wiedziała, jak przywrócić ład. Robiła to zręcznie, nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta