Sensualny jogurt, czyli klient w sieci doznań
O marketingu sensorycznym, sprzedaży mydła i powidła z psychologiem Rafałem Ohme rozmawia Monika Janusz–Lorkowska
Rz: Czy marketing sensoryczny to wciąż wizja, utopia czy już praktyka?
Prof. Rafał Ohme: Jeszcze niedawno było to marzenie w połączeniu z utopią. Teraz to już całkiem realna wizja, choć jeszcze nie praktyka. Chyba że mówimy o wyjątkach.
O nich właśnie chciałabym porozmawiać.
A o marketingu sensorycznym nie?
Też. Tylko że gdy próbuję to zjawisko zdefiniować, mam wrażenie, że istnieje od dawna. Jeśli weźmie się pod uwagę wzrok i słuch – to reklamy atakujące te zmysły już są. Kiedy więc mamy do czynienia z marketingiem sensorycznym? Gdy angażujemy wszystkich pięć zmysłów?
Wtedy bez wątpienia. Marketingiem sensorycznym XXI wieku będzie wszystko to, co w drodze po klienta wykracza poza zmysły wykorzystywane w handlu standardowo, a więc poza słuch i wzrok. Myślę o wykorzystywaniu tych wrażeń, których dostarczają dotyk, zapach i smak. Dopiero ich obecność przy promocji produktu czy usługi kwalifikuje do mówienia o marketingu sensorycznym. Dzisiaj najsilniej rozwijającą się gałęzią są działania nastawione na zmysł węchu.
Dlaczego właśnie na ten?
Zmysł powonienia jest najbardziej pierwotny. Plemnik trafia do komórki jajowej dzięki zapachowi! Zapachy to też silnie wpisane w nas wspomnienia albo wręcz nasze atawizmy. Są najbliższymi krewnymi emocji, bo „mieszkają” w tej samej części mózgu. Węch jest także jednym z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta