Muzeum na strychu i zdjęcia w białej ramce
Jest jak cadillac. Jedyny w swoim rodzaju. Na całym świecie zaczynają szaleć za jego nowymi wersjami. My dotarliśmy do mieszkańca Warszawy wiernego polaroidowi od lat.
Jan Gajdek ma 65 lat, z wykształcenia jest weterynarzem. Pasji w życiu ma kilka. Maluje na szkle, produkuje nalewki i uwielbia fotografię natychmiastową. To jej poświęcił połowę życia. – Od zawsze byłem zafascynowany Stanami. Pociągała mnie wizja „american dream”, to, że wszystko w Ameryce było możliwe. Kiedy, na początku lat 70., usłyszałem o nowej amerykańskiej modzie fotograficznej, wiedziałem, że to jest to.
Na pierwszy egzemplarz polaroida Jan Gajdek musiał poczekać ponad 10 lat. Na giełdzie fotograficznej w Stodole zaczął je sprzedawać pod koniec lat 80. Aparaty przywoził z zachodnich Niemiec, sprzedawał artystom, studiom fotograficznym albo teatrom.
Z giełdy nigdy nie zrezygnował. Nawet wówczas, gdy polaroidy były traktowane z pobłażliwym lekceważeniem. Co niedziela można kupić od niego aparat, a także autorską płytę z opracowaniem na temat polaroidów.
Muzeum w szafie
Gajdek wraz ze swoimi kotami i niewielkim, ale wielce hałaśliwym psiakiem mieszka w kamienicy na Górnym Mokotowie. Tu na strychu marzy mu się własne minimuzeum polaroidów. To nie mrzonki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta