Partyjne sztuczki z ordynacją
Zbigniew Romaszewski - Zafundowanie Polsce jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu w jednej turze to wyraz cwaniactwa i niefrasobliwości nieliczącej się z interesami państwa – pisze senator Prawa i Sprawiedliwości
Prawie bez echa i publicznej dyskusji przeszła radykalna zmiana ordynacji wyborczej do Senatu. Zmiana ta stanowi poważny zamach na demokrację. Parlamentaryzm ulega systematycznemu osłabieniu. W warunkach dyscypliny partyjnej i taśmowej produkcji aktów prawnych władza ustawodawcza przechodzi realnie w ręce władzy wykonawczej (rządu) i sądowniczej (Trybunału Konstytucyjnego).
Potrzebne synekury
Nowa ustawa – kodeks wyborczy zmienia ordynację wyborczą do Senatu, wprowadzając zasadę wyborów w jednomandatowych okręgach wyborczych (j.o.w.) w jednej turze. Nie jestem przeciwnikiem wyborów w j.o.w., ale uważam, że powinny one odbywać się w dwóch turach.
Jestem też zwolennikiem ordynacji mieszanej. System głosowania w j.o.w. wzmacnia koalicję rządzącą, buduje bowiem system stabilny, acz nieprzesadnie wielopartyjny. Jednocześnie mandaty uzyskane w części proporcjonalnej pozwalają na reprezentowanie poglądów i postaw właściwych istotnym grupom na poziomie ogólnokrajowym. Warto pamiętać, że Helmut Kohl zawsze przegrywał wybory w swoim okręgu wyborczym, a przecież trudno go uznać za osobę niereprezentatywną dla niemieckiej chadecji.
Wprowadzenie ordynacji opartej na j.o.w. w jednej turze w wyborach do Senatu uważam za wyraz ignorancji nieznajdujący żadnego merytorycznego uzasadnienia. W ten sposób Senat, niemający konstytucyjnie wpływu na władzę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta