Bolid na drewnianych kołach
Tytułowe określenie, zaczerpnięte z niemieckiego rynku, całkiem nieźle pokazuje potencjał radia cyfrowego – pisze prezes Grupy RMF.
Ale istotę problemu jeszcze lepiej określa inna metafora, porównująca radio cyfrowe do pacjenta w stanie wegetatywnym, utrzymywanego przy życiu za wszelką cenę dzięki woli administracji i pieniądzom publicznym. W toczącej się na łamach „Rz" dyskusji o wdrażaniu w Polsce radia cyfrowego głos zabrał ostatnio zastępca przewodniczącego KRRiTV Witold Graboś, który polemizował z argumentami senatora Grzegorza Czeleja, wskazującego na irracjonalnie wysokie koszty społeczne całego procesu i sugerującego roztropność w gospodarowaniu środkami publicznymi.
Witold Graboś, próbując wyznaczyć granice sporu pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami cyfryzacji radia, posłużył się zgrabną anegdotką o budowie linii kolejowej w Wlk. Brytanii w 1826 r. Ot i sprawa stała się oczywista. Nadawcy niepubliczni, jak miłośnicy końskich zaprzęgów, producenci siana i kowale, chcą powstrzymać KRRiTV i radio publiczne. A ci, niczym parowa ciuchcia, mozolnie popychają radio w epokę cyfrową. Można by uznać, że nadawcy niepubliczni są, delikatnie rzecz ujmując, mało nowocześni. Ale przewodniczący Graboś bezlitośnie demaskuje przeciwników: otóż chodzi przede wszystkim o zyski radiowych nadawców komercyjnych, przerażonych wizją wzmożonej konkurencji.
Tak określona przestrzeń sporu jest całkowicie fałszywa....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta