Sztuka autokreacji użyteczna, ale nie warto z nią przesadzać
NABÓR. Zbytnia ciekawość pracodawcy czy niewłaściwe pytania to zamach na dobra osobiste aplikującego o etat. Usprawiedliwia to jego milczenie czy nawet kłamstwo podczas rekrutacji.
Coraz częściej pracodawcy w Polsce stosują tzw. background screening nie tylko do sprawdzenia kandydatów na menedżerów. Procedura weryfikowania danych obejmuje też niższe szczeble i używają jej niemal wszyscy zatrudniający. Czy to dlatego, że aplikujący o etat przestali mówić i pisać prawdę o sobie?
Grzegorz Orłowski: To skutek wszechwładnego marketingu i konieczności znakomitej autoprezentacji kandydata. Już nie wystarczy jego wiedza i umiejętności, musi jeszcze potrafić się dobrze sprzedać. A przy okazji ujawnić inne cechy, których życiorys czy dokumenty nie wykażą.
Oczywiście nie można mieć o to pretensji do kandydatów, bo stawką jest uzyskanie pracy. Jednak w tym dążeniu do jak najlepszego zaprezentowania się aplikujący nie mogą zatracić podstawowych zasad postępowania czy wychowania. A jedna z nich jest taka, że nie należy przesadzać z koloryzowaniem swojego wizerunku, a już z pewnością nie wolno kłamać na swój temat. Nikt jednak nie może odmówić kandydatom prawa do milczenia w sprawach prywatnych, a tę sferę też bardzo często chcą poznać przyszli pracodawcy. Ten swoisty „wyścig zbrojeń" napędzają zresztą oni sami, podnosząc wymagania dla starających się o etat i stawiając poprzeczkę wymaganych umiejętności i kompetencji na niezwykle wysokim poziomie.
Jakie elementy życiorysu najchętniej ubarwiają ci, którzy starają się o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta