Zły ambasador, bo z nominacji PiS
Jakie to elementy prezentacji nowych ambasadorów wzbudziły zastrzeżenia autorów „Wyborczej"? Kąśliwe uwagi anonimowego pracownika MSZ nie są wystarczającym argumentem, jeśli trzymać się zasad solidnego dziennikarstwa – pisze politolog.
Nie sposób zostawić bez polemiki artykułu „Komu ambasadę, komu?" Renaty Grocholi i Bartosza T. Wielińskiego opublikowanego kilka dni temu w „Gazecie Wyborczej". Zarówno tytuł, jak i treść artykułu jednoznacznie sugerują, że minister Witold Waszczykowski zastępuje świetnych zawodowych dyplomatów osobami przypadkowymi, bez odpowiedniego przygotowania.
Do zabrania głosu upoważnia mnie fakt, że na początku lat 90. objąłem, też „bez przygotowania", bardzo wówczas ważny Departament Ameryki Północnej i Południowej w MSZ.
Pracownicy z „gmachu" i „ulicznicy"
Gdy zjawiłem się w „gmachu", jak w gwarze zawodowej nazywa się siedzibę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jedyną niemal radą, jaką otrzymałem od zasiedziałych w nim pracowników było: „Jak znajdzie pan jakiś dokument na biurku, należy natychmiast ustalić, na czyje biurko można go przekazać". A przecież mimo takiego „szkolenia" potrafiłem niemal od razu prowadzić rokowania dotyczące tak trudnej sprawy, jak ustanowienie sekcji interesów USA przy Ambasadzie Polskiej w Bagdadzie. I niedługo potem na wczesnym etapie rozważań na temat rozszerzenia NATO zostałem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta