Dzień i noc. Czyli życie Rio po olimpiadzie
Igrzyska nie rozwiązały wszystkich problemów miasta. Ale i nikt tego nie oczekiwał.
danuta walewska z Rio de Janeiro
Północ. Deptak przy Copacabanie rozświetlony. Wielki bazar, wielka zabawa. Mam ochotę wysiąść z auta, przejść się. Ale to przecież Rio de Janeiro, miasto, które jeszcze do niedawna było zaliczane do najbardziej niebezpiecznych na świecie.
– Spokojnie, możesz iść sama. Jest bezpiecznie – słyszę od brazylijskich kolegów. I rzeczywiście jest bezpiecznie. Życie, a właściwie jedna wielka zabawa, mimo że do karnawału jeszcze czas, na Copacabanie zamiera dopiero około 4 rano. Dwie godziny później pojawiają się joggerzy i znów nowość – z zegarkami na rękach. Jeszcze rok temu byłoby to nie do pomyślenia. Zegarek, biżuteria były wtedy zaproszeniem do kradzieży, a popyt zawsze większy niż podaż. Zmiany są nie do pojęcia.
Mieszkańcy Rio, karioki, jak się ich nazywa, śmieją się także, kiedy pytam o to, czy w nocy auta nadal nie zatrzymują się na czerwonym świetle, by kierowcy i pasażerowie nie byli narażeni na napady rabunkowe. – W Rio mało kto zwraca uwagę na czerwone światło, kiedy przechodzi przez ulicę. Patrzy się tylko, czy nie jedzie samochód. Ale auta muszą się zatrzymywać – słyszę.
Oczywiście na ulicach, a szczególnie tam, gdzie pojawiają się turyści, widać policję i zapewne mundurowych jest mniej, niż tych w cywilu. Sami policjanci, którzy bez kłopotów porozumiewają się przynajmniej po angielsku i hiszpańsku,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta