Irańscy łowcy węży
Podróże | Na Wielkiej Pustyni Słonej karawany nie przepadały, bo trzymały się „jedwabnego szlaku", który opierał się o północną część pustyni. Ginęli ludzie walki. Żołnierze obcych armii. Najeźdźcy, którzy zapuszczali się w głąb pustyni.
Jechaliśmy przez Wielką Pustynię Słoną (Dasht-e Kavir) późną nocą, w przylepiającym się do szyb samochodu drobnym deszczu. Nie widzieliśmy ani chmur, ani gwiazd. Szeroka droga wspinała się na granatowe garby wzniesień. Znaki drogowe co chwila przypominały, że o każdej porze dnia i nocy przez pas asfaltu przetoczyć się może stado dzikich wielbłądów. Trzeba było więc uważać, mieć oczy szeroko otwarte, bronić się przed wszechogarniającą siłą snu.
Mgła. Chwila przerwy. I jeszcze większa mgła. Pewnie bezwiednie przekroczyliśmy granicę chmur. Jechaliśmy przez Dasht-e Kavir, zanim jeszcze wszystko się wydarzyło, zanim swoim słonecznym ogrodem przyjął nas Isfahan. Zanim odwiedziliśmy otoczony koroną błękitnych meczetów plac Imama i zanim w małej herbaciarni na piętrze narożnego budynku poznałeś piękną Maral, dziewczynę o orzechowych oczach, która skromnie przykrywała włosy lazurową chustką.
Wokół placu Imama rozpościerają się markizy zamożnych sklepów. Głębiej w korytarzach mieści się najszlachetniejszy na świecie suk; ludzie są tu wytworni, milczący, wydaje się, że pieniądze są dla nich niepotrzebnym dodatkiem do przyjemności domykanej transakcji. W ukrytych w podwórzach pracowniach sławni miniaturyści malują pędzelkami z kociej sierści pełne zawiłości sceny na pergaminie, płytkach ze słoniowej, wielbłądziej kości lub na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta